Marzenia się spełniają, czyli wywiad z Aleksandrą Lipczak

Zasubskrybuj na YT i Spotify!

Nie wiem czy już spotkaliście się z książkami Aleksandry Lipczak „Ludzie z Placu Słońca” i „Lajla znaczy noc”. Jeżeli nie, to gorąco zachęcam do lektury. Przeczytałam pierwszą (i zamarzyłam o rozmowie z Olą) oraz z wielką przyjemnością zabieram się zadrugą. To między innymi Ola zainspirowała mnie do stworzenia mojej autorskiej metody HOP (hiszpański, obyczaje, proces nauki języka). Publikacje i książki Oli to ogromna kopalnia informacji o języku, obyczajach i kulturze Hiszpanii, co jak wiecie bardzo ułatwia naukę hiszpańskiego i pozwala poznać ten język lepiej i głębiej. Ale nasza rozmowa dotyczyła również procesu nauki języka, bo Ola studiując iberystykę tych wszystkich zawirowań związanych z poznawaniem nowego języka doświadczyła na własnej skórze. No to zaczynamy!


Paulina Piecyk: Olu bardzo długo czekałam na ten wywiad. Cieszę się ogromnie, że mamy okazję się spotkać . Naprawdę bardzo serdecznie Ci dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas. Opowiedz nam coś o sobie i o swoich książkach. To ważne dla tych wszystkich, którzy jeszcze Ciebie i twojej pracy nie znają, a powinni, bo jak najbardziej warto poznać Hiszpanię nie tylko od strony zabytków czy przyrody, ale również ludzi, którzy tam mieszkają.


Aleksandra Lipczak: Cześć, cieszę się że nasze spotkanie w końcu doszło do skutku. Kiedy się kontaktowałyśmy po raz pierwszy byłam autorką jednej książki, natomiast teraz rzeczywiście mam te dwie książki na koncie i obie są poświęcone Hiszpanii. Pierwszy raz wyjechałam do Hiszpanii na studiach, a ponieważ studiowałam iberystykę, to chciałam poznać Hiszpanię z bliska, wtedy spędziłam tam pół roku. Kolejny raz wyjechałam po studiach, znalazłam się w Hiszpanii w 2008 roku, kiedy to zaczął się kryzys i spędziłam tam 5 lat. To właśnie owocem tego pobytu jest książka „Ludzie z Placu Słońca”. Książka ta to zbiór reportaży o różnych sprawach ważnych dla Hiszpanów, przegląd współczesnej sytuacji w Hiszpanii, której tłem jest właśnie kryzys. Jakie tematy najbardziej zajmują Hiszpanów, co nie daje im spokoju, to doskonale stało się widoczne dokładnie podczas kryzysu, kiedy to różne brudy i różne duchy przeszłości powychodziły na jaw i właśnie o tym jest ta książka. W 2020 roku opublikowana została „Lajla znaczy noc”. Temat tej książki jest bardzo fascynujący, zajęłam się w niej przeszłością, czyli arabsko-islamskim dziedzictwem Hiszpanii. Co ciekawe, siadając do pisania sama praktycznie niewiele wiedziałam na ten temat, czym właściwie była Andaluzja i jaki to ma wpływ na współczesną Hiszpanię, jak i to pozostawiło ślad. Ta historia Hiszpanii jest naprawdę przeciekawa, przebogata. Dlatego przy pisaniu drugiej książki spędziłam pół roku w Andaluzji. Wcześniej mieszkałam głównie w Barcelonie i znałam Katalonię, czyli bardziej północ Hiszpanii. Do Andaluzji jeździłam tylko jako turystka lub w związku z pracą. A tym razem ta druga książka dała mi okazję, żeby właśnie poznać lepiej, dosłownie posmakować południa Hiszpanii, które jest zupełnie inne niż Katalonia.


P.P.: Ja akurat w 2008 roku kończyłam swoją historię z Hiszpanią. To było właśnie zaraz przed kryzysem, poznałam Hiszpanię, w której zarabiało się pieniądze bardzo łatwo. Znajdowało się pracę wszędzie. A potem przyszedł ogromny, ogromny kryzys i tak jak powiedziałaś te wszystkie demony przeszłości zaczęły wylewać się na zewnątrz. Ale powiedz mi od samego początku. Dlaczego hiszpański, dlaczego Hiszpania, dlaczego pisanie książek?


A.L.: Właściwie to nie wiem jak to się zaczęło. Pamiętam, że po pierwszym roku studiów na dziennikarstwie zobaczyłam film „ Vengo”, którego reżyserem i autorem scenariusza jest Tony Gatlifi, to jest film na temat korzeni flamenco. Taki muzyczny film, są w nim pokazane różne wpływy na kulturę hiszpańską, w tym bliskowschodnie. Bardzo piękna muzyka i bardzo taki klimatyczny film. No i właśnie wtedy stwierdziłam, że chcę studiować iberystykę, chcę zajmować się hiszpańskim i Hiszpanią.


P.P.: Dlatego Hiszpania generalnie zainspirowana przez film, tak możemy powiedzieć.


A.L.: Tak. Na zajęciach praktycznych z języka hiszpańskiego, oprócz wkuwania tych wszystkich czasowników, nieregularnych form i niezaliczania tych wszystkich kolokwiów, mieliśmy taką fajną panią prowadzącą ćwiczenia, która właśnie w ramach praktycznej nauki języka hiszpańskiego puszczała nam filmy Pedro Almodovara. Na pierwszym roku studiów, już bez napisów, oglądałyśmy „Kwiat mego sekretu”. I pamiętam właśnie ten moment, po pół roku intensywnej nauki, kiedy to wydawało mi się, że jeszcze nic nie umiem, że cały czas nie zaliczam kolokwiów, a tu nagle oglądam film w oryginale i jestem w stanie zrozumieć go bez napisów. To było jak objawienie. Rozumiałam wtedy tak 20%.W ogóle mój pierwszy wyjazd do Hiszpanii był związany z nauką hiszpańskiego. Byłam na kursie wakacyjnym w Salamance razem z koleżanką Ewą, którą serdecznie pozdrawiam. Wybrałyśmy się wtedy do kina na „Porozmawiaj z nią”, to było moje pierwsze poważne oglądanie filmu bez napisów.


P.P.: Czy to było po pierwszym roku studiów?


A.L.: Tak, to było po pierwszym roku studiów.


P.P.: To ja ci muszę przerwać, bo z perspektywy tego jak ja uczę języka hiszpańskiego, powiedziałaś ważną rzecz. Po pół roku intensywnej nauki, a możecie się tylko domyślać, że na filologii bardziej intensywnie uczy się języka niż na kursach języka hiszpańskiego, oglądając film Almodovara w oryginale rozumiałaś 20%.


A.L.: Tak.


P.P.: I to jest dla mnie z perspektywy nauczyciela bardzo ważne, ponieważ dużo osób uczy się pół roku hiszpańskiego, spotykając się z tym hiszpańskim raz w tygodniu i po pół roku narzekają: „Ale ja jeszcze nic nie rozumiem, ja jeszcze nie rozumiem tych filmów, ja bym chciała…”. Czasami się po prostu nie da, kiedy spotykamy się z językiem raz w tygodniu, to nie oczekujmy, że będziemy nagle 80% rozumieć oglądając jakiś film bez napisów. Dlatego dla mnie jest bardzo ważne to co powiedziałaś: po pół roku intensywnej, ciężkiej pracy i nauki rozumiałaś 20% filmu oglądanego w oryginale. I to była radość, nie?


A.L.: Tak, tak rzeczywiście, to był chyba 2002 albo 2003 rok, mój pierwszy rok nauki. Pamiętam, że oglądanie tych filmów było trudne. Pamiętam ten ból towarzyszący temu, że nie jestem w stanie zrozumieć dokładnie wszystkiego, ale rozumiałam kontekst. Zresztą łatwiej się domyśleć o co chodzi, jak się ogląda film niż jak się czyta książkę. I to bardzo mi pomagało w nauce hiszpańskiego.


P.P.: Muszę ci powiedzieć, że trafiasz do mojego serca. Moi uczniowie wiedzą, że ja uwielbiam filmy Pedro Almodovara, chociaż jego filmy nie trafiają do wszystkich, to nie jest łatwe kino. Trzeba trochę rozumieć dlaczego on takie rzeczy pokazuje, ale ja uwielbiam jego tematykę i to w jaki sposób pokazuje nam Hiszpanię, tak naprawdę. Co z tą Salamancą? Powiedz.


A.L.: Salamanca to był taki krótki epizod. To był tylko kurs wakacyjny, zdradzam kompromitujące szczegóły ze swego życia studenckiego. Kurs był koniecznością, mnie i mojej przemiłej koleżance groziło niezaliczenie egzaminów z hiszpańskiego w drugim terminie, więc nasi rodzice sfinansowali nam wyjazd do Hiszpanii.


P.P.: Ale się udało?


A.L.: Ze studiów świetnie znałyśmy gramatykę, te wszystkie regułki, czasowniki itd., natomiast nie umiałyśmy mówić, to była totalna blokada komunikacyjna. Miałyśmy dobrą, jak na rok nauki, znajomość pasywną języka, natomiast nie byłyśmy w stanie złożyć jednego zdania. Więc po prostu ten wyjazd do Hiszpanii miał uratować nasze kariery naukowe. Tak nam zależało, że na tym wyjeździe rozmawiałyśmy między sobą cały czas po hiszpańsku i to nam pomogło, bo się nie wstydziłyśmy, bo się znałyśmy i czułyśmy się komfortowo.


P.P.: Byłyście w swoim środowisku. Dużo osób ma blokadę językową. Zwłaszcza my Polacy wstydzimy się mówić w obcym języku, boimy się tego co inni powiedzą.


A.L.: Tak i co ciekawe, w Hiszpanii ludzie mają tak samo. Mają duży problem z nauką angielskiego, filmy są dubbingowane i nie ma kontaktu z żywym angielskim. W związku z tym ludzie bardzo się wstydzą mówić po angielsku. Widziałam jeszcze w latach studenckich, podczas międzynarodowej imprezy, jak Hiszpanie zbijali się w obronne koło w swoim gronie, żeby tylko nie musieć mówić po angielsku.


P.P.: To tyle na dzisiaj, Ola uszczknęła nam rąbka tajemnicy jeśli chodzi o jej drogę do poznania języka hiszpańskiego. Myślę, że możesz wyciągnąć z jej opowieści wnioski i być dla siebie bardziej wyrozumiałym.

Paulina Piecyk

Cześć!

Nazywam się Paulina Piecyk.

Pomagam ludziom komunikować się w języku hiszpańskim. Robię to stacjonarnie oraz online.

Od ponad 15 lat nauczam języka hiszpańskiego. Nieustannie testuję i wdrażam nowe metody nauki. Cały czas edukuję też i samą siebie aby być Twoim najlepszym przewodnikiem podczas nauki tego wspaniałego języka.”

inne wpisy z bloga:

Na zdrowie, czyli subiektywnie o hiszpańskich alkoholach

Piwo, wino, a może coś jeszcze zupełnie innego? Sprawdź po jakie alkohole sięgają

Hiszpanie, gdy mają ochotę na coś „mocniejszego”.

Nawet jeżeli nie gustujesz w wyskokowych trunkach, możesz zawsze służyć swoją

wiedzą znajomemu, który właśnie wybiera się do Hiszpanii i nie za bardzo wie jaki

alkohol uprzyjemni mu pobyt.

Czytaj więcej »

Noche de San Juan

Dzisiaj chciałbym opowiedzieć Wam o jednym z najbardziej fascynujących hiszpańskich obyczajów – Noche de San Juan.🔥✨ Noche de San Juan, czyli Noc Świętego Jana, to

Czytaj więcej »

Sketchnoting, wywiad z Danutą Kitowską

Sketchnoting i nauka hiszpańskiego? Dlaczego nie? Nie bez powodu Danuta Kitowska z www.nauczona.pl prowadzi warsztaty ze sketchnotingu na moich kursach.
Jeżeli nie spotkaliście się jeszcze z tą metodą, to po przeczytaniu mojego wywiadu z Danusią nie będzie już więcej wątpliwości, że sketchnoting doskonale wspiera proces nauki, nie tylko języków obcych. Zapraszam!

Czytaj więcej »